Przewiń do góry

Życie po życiu – adaptacje obiektów poprzemysłowych


Ewa Burejza - 27 sierpnia 2020 -

Rozwój przemysłu w XIX i na początku XX wieku miał wielki wpływ na kształt i rozplanowanie miast. Na ich obrzeżach zaczął rozwijać się zupełnie nowy typ architektury

Rozwój przemysłu w XIX i na początku XX wieku miał wielki wpływ na kształt i rozplanowanie miast. Na ich obrzeżach zaczął rozwijać się zupełnie nowy typ architektury. Charakteryzowała się ona podporządkowaniem formy względem funkcji i technologii produkcji. Dzięki zastosowaniu konstrukcji żelbetowych możliwe stało się przekrywanie dużych kubatur i wprowadzanie do wnętrz dużej ilości dziennego światła. Zdobny detal stawał się coraz oszczędniejszy, powoli rezygnowano z dekoracji.

Od tamtego czasu miasta zdążyły się już znacznie rozrosnąć. Większość obiektów przemysłowych została wchłonięta w ich strukturę i obecnie znajdują się one relatywnie blisko centrum. Z tego powodu utrzymanie w nich produkcji okazuje się niepraktyczne. W związku z tym wyburza się je i – jak w przypadku kompleksu fabryki Wawel przy ul. Wrocławskiej – zwalnia teren dla nowych budynków mieszkaniowych.

Oprócz utrudnienia komunikacji i wzrostu wartości gruntów, inną przyczyną utraty funkcji produkcyjnej jest fakt, że przemysł to dziedzina, gdzie czas płynie najszybciej. Wobec rozwijającej się techniki i zmian wymagań przestrzennych wiele z obiektów przemysłowych, takich jak elektrownie czy gazownie zostało opuszczonych, zasilając grupę pustostanów. Brak zagospodarowania przez dłuższy czas stawał się przyczyną znacznej degradacji budynków. W skali miasta zespoły takich obiektów tworzyły enklawy, miejsca nieodwiedzane, potencjalnie niebezpieczne i najzwyczajniej brzydkie. Z tego powodu nowe zagospodarowanie obiektów poprzemysłowych leży w interesie zarówno władz i inwestorów, jak i mieszkańców.

Obok rozbiórki jedyną możliwością przywrócenia do życia tej niejednokrotnie cennej i ciekawej architektury jest adaptacja. Zagospodarowywania dużych kubatur chętnie podejmują się centra handlowe, które jak na razie wydają się mieć w Krakowie wprost nieograniczoną możliwość ekspansji. Galerie z adaptowanych fabryk chętnie czerpią dla siebie nazwy, budując w ten sposób markę i równocześnie promując historię miejsca. Nie oznacza to bynajmniej autentycznej troski o architekturę rewitalizowanych obiektów. Większość z pofabrycznych hal zwykle znika pod buldożerami i jest zastępowana zupełnie nową substancją. W ten sposób zrównany został z ziemią niemal cały kompleks zakładów Solvay. Następnie „odbudowano” go w dość nieciekawej i nie mającej nic wspólnego z oryginałem pudełkowej formie. Po Zakładach Chemicznych „Bonarka”, również adaptowanych na cele usługowe, pozostał jedynie komin. Najwięcej postindustrialnego charakteru zachowano w projekcie Galerii Kazimierz. Znajduje się ona w budynkach rzeźni wybudowanej według projektu Macieja Moraczewskiego w 1878 roku w czasie prezydentury Mikołaja Zyblikiewicza. W przeciwieństwie do wymienionych wcześniej przykładów, jest to zespół wpisany do rejestru zabytków. Mimo to jedyne, co udało się zachować z budynków rzeźni, to sześć domków, w których obecnie znajdują się biura przeznaczone do wynajęcia.

Widać więc, że pomimo reklamujących je haseł, centra handlowe nie liczą się zbytnio ze spuścizną obszarów, które przekształcają. Żadna z realizacji krakowskich nie może niestety równać się z poznańskim Starym Browarem, który bez względu na głosy krytyki, stanowi przykład udanej adaptacji i niezwykle starannego potraktowania detalu architektonicznego.

Wracając do Krakowa – o wiele ciekawiej niż galerie handlowe prezentują się projekty przebudowy budynków poprzemysłowych na funkcje związane z użytecznością publiczną. Wykorzystują one historię obiektów w sposób pełniejszy i mniej instrumentalny. Także wprowadzane formy architektoniczne są ciekawsze i odważniejsze. Przykładem może być tutaj Cricoteka, czyli Muzeum Tadeusza Kantora. Powstaje ona w dawnej elektrowni podgórskiej, niewielkim ceglanym budynku z przełomu XIX i XX wieku. Dodana kubatura, rozpinająca się nad nim jak przęsło mostu, już na wizualizacjach robi doskonałe wrażenie. Zespolenie formy historycznej i współczesnej jest bardzo kontrastowe, a efekt ten stonowany został przy pomocy monochromatycznej kolorystyki nowej bryły. Świetna lokalizacja zaraz przy bulwarach wiślanych i powstająca w bliskim sąsiedztwie piesza kładka, staną się z pewnością atutami inwestycji. Istnieje szansa, że Cricoteca będzie wkrótce wizytówką regionu małopolskiego, który jak dotąd nie mógł pochwalić się zbyt wieloma udanymi nowoczesnymi realizacjami architektonicznymi.

Drugą prestiżową inwestycją w obrębie obiektów postindustrialnych jest Muzeum Sztuki Współczesnej powstające w Emalii, dawnej fabryce Oskara Schindlera. Zwycięzcy zorganizowanego przez miasto międzynarodowego konkursu, architekci z Włoch, zdecydowali się na dość mocną ingerencję w układ zabytkowego zespołu. Według planów większość budynków ma jednak zostać zachowana. Detal pochodzących z okresu międzywojennego hal został dość mocno przekształcony. W miejsce pierwotnie ceglanych wprowadzono przeszklone elewacje. Zmiękczoną linią zarysowany został przekrój charakterystycznych dachów szedowych. Na razie znamy projekt tylko z wizualizacji, więc, zgodnie z zasadą, że diabeł tkwi w szczegółach, ostateczny efekt będzie można ocenić dopiero po zakończeniu inwestycji. Miejmy nadzieję, że ze względu na niezwykłą historię wojenną tego miejsca, w wyniku przekształcenia nie straci ono swego niezwykłego genius loci.

Kameralny nastrój to z pewnością zaleta funkcjonującego już od kilku lat Muzeum Inżynierii Miejskiej przy ul. Wawrzyńca na krakowskim Kazimierzu. Adaptacja XIX-wiecznych obiektów dawnej zajezdni tramwajowej stanowi wyjątkowo fortunne współczesne nawiązanie do oryginalnej funkcji. Dzięki temu założeniu nie było konieczności wprowadzania drastycznych zmian w zabytkowe budynki. Ingerencja ograniczyła się właściwie jedynie do odnowienia zniszczonych detali i zaprojektowania nowej aranżacji wnętrz. To bardzo dobrze, że te budynki zostały w porę zagospodarowane. Podobny obiekt, który znajduje się po drugiej stronie ulicy, nie miał do tej pory szczęścia i od wielu lat niszczeje.

Zarówno zajezdnia, jak i kazimierska gazownia i elektrownia (obie realizacje projektu Jana Rzymkowskiego) są częścią industrialnego Kazimierza, który wciąż jeszcze nie znalazł należnego mu miejsca w świadomości mieszkańców i turystów zwiedzających Kraków. Wkrótce jednak, dzięki dobrym adaptacjom i udostępnieniu publiczności na przykład w programie Szlaku Inżynierii Miejskiej, będą one mogły tworzyć alternatywną dla powszechnie znanych zabytków, stronę miasta.

Obiekty poprzemysłowe można nie tylko zwiedzać, ale i zamieszkiwać. Zarówno do Krakowa, jak i innych polskich miast, dotarła moda na tzw. lofty. Są to jednak lofty trochę udawane, bo budynków nadających się do adaptacji na ten cel nie ma u nas zbyt wiele. W dodatku oryginalna koncepcja taniego mieszkania została zastąpiona ideą stylizowanego postindustrialnego luksusu. Już niedługo oddana zostanie pierwsza tego typu krakowska realizacja mieszkania w młynie Ziarno na Zabłociu. Kolejna, o nieco bardziej mieszczańskim charakterze, jak na razie utknęła na etapie projektu. Mowa tu o browarze Götzów przy ul. Lubicz. Jest to unikalny zespół z zachowanymi oryginalnymi elementami wyposażenia, co bardzo podnosi atrakcyjność zabytku. Niestety, ze względu na rozbieżności koncepcji architektonicznej z założeniami konserwatorskimi, inwestycja została chwilowo zawieszona.

Pośród adaptacji zabytków związanych z przemysłem zdarzają się też takie inicjatywy, jak przystosowanie podstacji elektrycznej (ul. Biskupiej) na siedzibę biura. Projekt – na potrzeby własnego biura – przygotowali architekci z IMB Asymetria. Odnowienie elewacji i wprowadzenie wewnątrz nowej funkcji właściwie nie zmieniło struktury obiektu. Zachowane elementy wyposażenia zakonserwowano i pozostawiono w charakterze oryginalnej ozdoby. Renowacji tej przyznano w 2007 r. nagrodę Generalnego Konserwatora Zabytków „Zabytek Zadbany”. Niestety, obecnie, niecałe dwa lata po remoncie, widać pogorszenie stanu technicznego elewacji, co dziwi, biorąc pod uwagę staranność przeprowadzonych prac.

Dziedzictwo poprzemysłowe niewątpliwie warte jest ochrony. Świadczy ono bowiem o pewnej, zamkniętej już, epoce w rozwoju architektury i urbanistyki. Umiejętnie wykorzystane wielkokubaturowe obiekty są doskonałym materiałem do adaptacji, gdyż mogą stanowić interesującą ramę dla form współczesnych. Ze względu na stosunkowo młody wiek, można je przekształcać o wiele swobodniej niż obiekty pochodzące z wcześniejszych epok. W dodatku wraz z materią wnoszą one do projektu także wartość niematerialną, swoją historię. Ważne jednak, by przekształcając obiekty postindustrialne, traktować je jak zabytki, a nie przeszkodę dla swobodnej zabudowy działki. Konieczne jest uszanowanie oryginalnej substancji, konstrukcji, zachowanie detalu. W przeciwnym wypadku stracą one swoją dokumentalną, ale i estetyczną wartość.

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości” nr 20/2009